Menu
Jerzy Szlachta

Jerzy Szlachta

KINGS OF LEON ponownie w Polsce!

KINGS OF LEON powracają do Polski. Po trzech fenomenalnych występach festiwalowych, przyszedł czas na pierwszy koncert. Zespół wystąpi 8 września w TAURON Arenie Kraków. Królewskie miasto Kraków dołącza do prestiżowego grona miejsc, na drodze koncertowej Kings of Leon, a radość polskich fanów z pewnością okaże się jeszcze większa, gdy dodamy, że krakowski koncert to dopiero drugi, po berlińskiej Lollapaloozie, ogłoszony występ zespołu w Europie w 2016 roku.

Zgodnie z wypowiedziami samych muzyków podczas ostatniego koncertu sylwestrowego w ich rodzinnym Nashville, kończą prace nad materiałem na kolejny album, którego wydanie zaplanowane jest na koniec tego roku. Być może niektóre z nowych kompozycji usłyszymy na żywo podczas ich wrześniowego koncertu. Do zobaczenia w Krakowie!

Założony w 2000 roku, zespół Kings of Leon składa się z trzech braci Followill – Caleba (gitara), Nathana (perkusja) i Jareda (bas) – oraz ich kuzyna Matthew Followill’a (gitara). Ich debiutancki album Youth and Young Manhood, wydany w 2003 roku, stał się natychmiast sensacją na Wyspach Brytyjskich i został uznany przez magazyn NME za jeden z najlepszych albumów minionej dekady. Dzięki rozgłosowi, jaki przyniosły im trzy pierwsze albumy, w 2008 Kings of Leon wystąpili jako headliner na festiwalu Glastonbury. W tym samym roku światło dzienne ujrzał ich czwarty krążek Only By The Night, który okazał się biletem wstępu do muzycznej ekstraklasy w Stanach Zjednoczonych. Album wielokrotnie pokrył się platyną, bijąc rekordy popularności i przewodząc listom przebojów. Skali sukcesu tego wydawnictwa dopełnia 6,5 miliona sprzedanych egzemplarzy i 4 nagrody Grammy. Rozgłos jaki zyskali doprowadził ich na okładki magazynów Spin i Rolling Stone oraz umożliwił występy w programie telewizyjnym Saturday Night Live. Zespół zagrał również wyprzedane koncerty w nowojorskiej hali Madison Square Garden i był headlinerem największych festiwali na świecie, m.in. Coachelli, Lollapaloozy, Rock Am Ring i Rock Im Park oraz Roskilde. Kings of Leon wystąpili również dwukrotnie na Open’erze. Oba koncerty są uważane przez samych muzyków za jedne z najlepszych w ich dotychczasowej karierze.

RockloudLive we współpracy z WME prezentuje
KINGS OF LEON
8 września 2016
TAURON Arena Kraków

rockloud.com

Nowa płyta Metronomy

”Summer’08” - następcę "Love Letters" z 2014 roku, która wdarła się do pierwszej dziesiątki notowania na Wyspach, osiągając pozycję siódmą, promuje singiel "Old Skool". Skrecze w piosence są dziełem znanego ze współpracy z legendarnymi Beastie Boys Mix Master Mike'a. Tekst natomiast jest wyrażeniem przez lidera Metronomy zazdrości wobec wyższego statusu materialnego mieszkańców zachodniego Londynu. "Śpiewam o byciu idiotycznie, totalnie zazdrosnym" – przyznaje szczerze Joseph. Do utworu powstał klip z udziałem aktorki Sharon Horgan i zainspirowany filmem Mike'a Leigh "Abigail's Party".

Inne ciekawe utwory z płyty to "Night Owl", mający sznyt klasycznego disco, zainspirowany hip-hopem "16 Beat", zdradzający miłość Mounta do Davida Bowiego "Mick Slow", a także zaśpiewany w duecie ze Szwedką Robyn "Hang Me Out To Dry".
"Summer 08" to w całości dzieło Josepha Mounta, zarówno kompozytora muzyki, jak i autora tekstów, w których nawiązuje między innymi do czasów, kiedy o Metronomy zaczęło być głośno w 2008 roku, za sprawą "Nights Out”.

"Chciałem stworzyć kolejny materiał, mając w sobie tę naiwność, która towarzyszyła mi podczas pisania i nagrywania »Nights Out« - dziesięć numerów, żywych, prostych. Nagrać przebojową płytę i jak najmniej myśleć o pracy nad nią" – tłumaczy Mount. Joseph chciał taki album nagrać już wcześniej, ale okoliczności nie były sprzyjające.

Płyta "Summer 08" ukaże się na CD, winylu, w formie plików cyfrowych oraz w specjalnych edycjach deluxe (winylowych i kompaktowych).

Warner Music Poland

The Kills "Ash & Ice"

Na przestrzeni trwającej prawie półtorej dekady kariery, The Kills – minimalistyczni rockmani o wielu twarzach – nagrali cztery płyty, a każda z nich była niespokojną, brawurowo-tajemniczą wypowiedzią artystyczną, naznaczoną napięciem, niepokojem, seksem, dzikością i nudą z przymrużeniem oka.

Jednak przy tym żadna z nich nie brzmiała tak samo jak poprzednia. „Nigdy nie szliśmy po najmniejszej linii oporu. Zmiany są niepokojące, a sztuka powinna być niepokojąca” – mówi Alison Mosshart, siedząc przy długim drewnianym stole w wynajętym domu w Griffith Park w Los Angeles, gdzie mieszkała przez kilka miesięcy, tuż obok swojego muzycznego partnera Jamie'ego Hince'a.

Tam właśnie dwie bratnie dusze zakończyły pracę nad swoim piątym, długo oczekiwanym, albumem ‘Ash & Ice’, który 3 czerwca ukazał się nakładem wytwórni Domino. W odróżnieniu od poprzednich płyt, które w większości były nagrywane w Key Club Studio w Benton Harbor, Michigan, ten ma raczej włóczęgowski charakter. Znaczną część prac wykonano w wynajętym domu w Los Angeles (przy użyciu sprzętu z Key Club i przenośnego ekwipunku Jamiego), a także w światowej sławy nowojorskim Electric Lady Studios. Pracę rozpoczęto trzy lata temu, jednak została ona zakłócona, gdy Hince złamał palec. Pierwszy lekarz dał mu zastrzyk z kortyzonu, co spowodowało bezsenne noce gitarzysty, nadmierne cierpienie i uszkodzenie ścięgna w dłoni. „Nie mógł grać” – wspomina Mosshart. „Zaczął więc kupować te wszystkie śmieszne instrumenty, na których mógł grać tylko przy pomocy jednej ręki.” Jednak wizja tego, że już nigdy nie zagra, była nie do zniesienia. Postanowił skonsultować się z innym lekarzem. Po pięciu operacjach i czasie spędzonym na rehabilitacji, Hince był gotowy, by wrócić do pracy. Musiał jednak nauczyć się tak grać na gitarze tak, aby nie używać kluczowego palca. Właśnie podczas osiemnastomiesięcznej rekonwalescencji gitarzysty powstały szkice piosenek na ten album. W tym utwór, który dał płycie tytuł.

„Jedną z pierwszych piosenek, jaką przyniósł na płytę był „Ash & Ice” i od razu zakochaliśmy się w tym tytule” – kontynuuje Mosshart. „Myślę, że siedział przy jakimś barze, albo na jakiejś imprezie lub w czyimś domu, gdzie ludzie kruszyli lód na zakończenie.” Jak wspomina sam Hince: „piłem drinka i po prostu wrzuciłem papierosa do szklanki z lodem. Tylko tyle. Spodobał mi się pomysł dwóch przeciwległych dusz. Spodobał mi się pomysł kogoś ze skrętem w jednym ręku i drinkiem w drugim.” Mosshart również podobało się to skojarzenie. „Lubię je, bo jest przeciwstawne, czarno-białe, ciepłe i zimne itd. Wszystko ma różne strony, choć może jest to tylko wspomnienie papierosa w szklance z lodem.” Chociaż piosenka zmieniła tytuł na ‘Let it Drop’, ostatecznie zdecydowali się zachować ‘Ash & Ice’ jako tytuł płyty.

Mosshart nie traciła czasu podczas rekonwalescencji partnera. Nagrała płytę z The Dead Weather, pobocznym projektem jaki ma z Jackiem White'm. Na poważnie zajęła się też malarstwem. Zawsze malowała za sceną, będąc w trasie z The Kills – jedynym warunkiem było to, że musiało zmieścić się w jej walizce. Jednak po przeprowadzce do Nashville, która miała miejsce kilka lat temu, przeniosła się do pracowni z prawdziwego zdarzenia, co pozwoliło jej na pracę z większymi płótnami. Efektem była jej pierwsza samodzielna wystawa w Joseph Gross Gallery w Nowym Jorku. Zatytułowana ‘Fire Power’, prezentowała 127 obrazów, grafik, technik mieszanych i gobelinów. Nie ignorowała jednak zespołu. W ostatnich latach, jak sama przyznaje, skomponowała około 120 piosenek. Pisanie nigdy nie stanowiło dla niej problemu. Komponuje szybko i w nieustraszony sposób.
Nie „przekombinowuje”, pozwala by piosenki same wyszły z niej, inspirowane zasłyszanymi rozmowami, nastrojem, osobami. „Gdyby „Ash & Ice” było obrazem, byłoby niezwykle skomplikowane. Wyglądałoby jakby było malowane bez końca. Odchodziłoby od ściany i wychodziło z ram.”

Wyjaśniając swój niecodzienny i często mylnie interpretowany związek, Hince wyjaśnia: „ciągle mam wrażenie, że walczymy z całym światem. Poświęciłbym życie dla tej dziewczyny. Uważam, że jest fantastyczna i z nikim innym nie łączy mnie taka relacja. Gdy coś robi, robi to z pasją i nic innego się wtedy nie liczy. Uwielbiam to! Jesteśmy kreatywni i napędzamy się wzajemnie, a także konkurujemy ze sobą, co też jest ważne. Jesteśmy jak dwaj mali faszyści starający się być komunistami... Ale myślę, że to jest zdrowa konkurencja. Czasami się o coś kłócimy. Czasami trzeba z kimś powalczyć, aby znaleźć się tam, gdzie powinno się być. Myślę, że w muzyce trzeba być ostrożnym, starając się dogadać. Kompromis jest największym wrogiem każdego artysty. Synchroniczna praca jest katastrofalna dla twórczego wysiłku.”

„Nie powiedziałabym, że walczymy w rzeczywistości” – dodaje Mosshart. „Lubimy twórczą walkę. Moje piosenki są zupełnie inne od tego, co on proponuje. A The Kills jest połączeniem tych dwóch rzeczy. To sprawia, że jest to dla nas interesujące.”

Mówią, że podróż przez tysiące mil zaczyna się od jednego kroku. W tym przypadku zaczęło się od podróży pociągiem przez 6000 mil. Aby ruszyć cały proces, Hince postanowił wybrać się w podróż niesławną koleją transsyberyjską, poprzez siedem stref czasowych. „Chciałem pojechać gdzieś sam i zobaczyć, co kryje się we mnie. Wziąłem tylko gitarę, moje notatniki i kamerę. Pierwszą rzeczą jaką napisałem był utwór ‘Siberian Nights’. Miałem wizję lodowatej, paranoicznej płyty, gdy podróżowałem przez Syberię. Jednak pozostałe piosenki mówią o emocjach, o walce.” Co jest dosyć nietypowe dla The Kills.
 
Na wcześniejszych płytach unosiła się atmosfera oderwania, surowość emocji lub po prostu fizyczna ambiwalencja uczuć, podbudowana niepokojącą samoświadomością i wrzącym gniewem. Trzynaście piosenek, które znalazły się na ‘Ash & Ice’, są bardziej powściągliwe, mniej burzliwe i z tego powodu bardziej wzruszające. Odsłaniają rodzaj przeciwstawnych uczuć, gdy znajdujesz się w czasochłonnym, skomplikowanym związku.  
Gdy rozwinęła się praca nad płytą, Jamie wynajął dom w Los Angeles, a później także studio Electric Lady na Manhattanie, gdzie zespół dopieścił wcześniejsze pomysły. Jak wyjaśnia Mosshart: „płyta jest wynikiem nieustannie zmieniających się pomysłów. Podczas tego procesu zdarzyło się wiele rzeczy, które doprowadziły nas do jednego, spójnego miejsca.”

Jak mówi o ‘Ash & Ice’ Hince: „ze wszystkich płyt, które do tej pory nagraliśmy, ta płyta jest najbardziej wybiegająca do przodu.” Od podróży koleją transsyberyjską, do Hollywood i Nowego Jorku, przez Londyn i Nashville, epicka, dźwiękowa podróż The Kills, oznacza nie tylko odrzucenie wcześniejszego materiału, ale także pomysłu na to jak powinien brzmieć zespół gitarowy. Panuje przekonanie, że te dwie osoby które zaczynały pracę nad płytą, nie były tymi samymi, które go ukończyły. „To nie jest album retrospektywny, w żadnym tego słowa znaczeniu. W rzeczywistości jest to ucieczka od przeszłości. To jest zapis tego, co jest teraz i co będzie w przyszłości” – podsumowuje Hince.

sonicrecords.pl

Killsorrow - prośba o wsparcie

Cześć, z tej strony zespół Killsorrow. Aktualnie skończyliśmy nagrania naszego pierwszego albumu długogrającego, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Chcemy w związku z tym przygotować teledysk, dzięki któremu płyta trafi do szerszego grona odbiorców.

Opis projektu

Mamy świadomość, jak ważną rolę spełnia teledysk w promowaniu muzyki. W, bądź co bądź, brutalnym świecie mediów cyfrowych, sekundy sprawiają, że oceniamy wstępną wartość danego produktu. W przypadku muzyki często okazuje się, że nie daliśmy danemu zespołowi szansy, przełączając utwór zanim rozkręci się na dobre.

My sami wierzymy w naszą muzykę. Można by więc zapytać "Po co klip? Niech muzyka sama się obroni". Uważamy jednak, że utwór "Revolution" zasługuje na dopełnienie historii w nim wyśpiewanej. Dlatego dajemy Ci możliwość wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, w wybrany przez Ciebie sposób!

Mamy już to, co najważniejsze - utwór "Revolution", który zachęci wiele osób do zagłębienia się w naszą muzykę na debiutanckim albumie oraz koncertach.


Posiadamy pomysł na ciekawy scenariusz, dopełniający treści "Revolution" i łączący się kompozycyjnie z muzyką. W tym momencie nie chcemy zdradzać tajemnicy, jednak każdy wspierający pozna naszą koncepcję z odpowiednim wyprzedzeniem, a być może zagości nawet na planie zdjęciowym.


Wiemy jak go zrealizować. znaleźliśmy profesjonalistów którzy zawodowo zajmą się produkcją materiału, które po zapoznaniu się z muzyką oraz pomysłem, zdecydowały się wziąć udział w tym przedsięwzięciu.

Zebrane fundusze netto (po odliczeniu prowizji) potrzebne są na opłacenie pracy kilkunastu osób (m.in. reżysera, aktorów, operatora, kierownika produkcji), wynajem kamer, pomieszczeń oraz rekwizytów, które zapewnią nam pożądany efekt końcowy.

Prosimy o wsparcie na: Killsorrow na: wspieramto

Zespół Killsorrow powstał w 2008 roku z inicjatywy gitarzysty, Michała Sokoła. W ciągu kilku lat działalności spotkaliśmy się z pozytywnymi opiniami dziennikarzy, wspólnie koncertowaliśmy z wieloma gwiazdami polskiej sceny metalowej (m.in. z zespołem Kat & Roman Kostrzewski, czy Hunter). Killsorrow łączy ze sobą ciężkie melodyjne riffy i groove z charakterystycznym screamem Marcina i czystym wokalem Agi.

Każdy z nas jest doświadczonym muzykiem, mającym na swoim koncie wiele koncertów, w tym supportów przed gwiazdami światowego formatu (Vader, Electric Light Orchestra, Focus, Paradise Lost, Hate, Hunter, Kat, Acid Drinkers, TSA i wiele innych). Mamy na swoim koncie oficjalne wydawnictwa płytowe w rożnego rodzaju pobocznych projektach muzycznych.

Killsorrow łączy ze sobą ciężkie melodyjne riffy i groove z charakterystycznym screamem Marcina i czystym wokalem Agi. Killsorrow to połączenie melodyjnego death metalu z elementami heavy, a ich myzyka najlepiej sprawdza się na koncertach.

Poniżej prezentujemy Wam próbkę naszej muzyki (singiel z roku 2013) z zastrzeżeniem, że premierowy longplay brzmi jeszcze lepiej :)
Subskrybuj to źródło RSS